Tym pomysłem postanowiłam sprawić Bartkowi radość. Choć nie jest on wielkim fanem piłki nożnej, to mecz obejrzeć lubi. Szczególnie, gdy o bramki i awans walczy reprezentacja Polski lub są to rozgrywki na wysokim szczeblu. A że były, to zabrałam go do kina na mecz.
1/8 Ligi Mistrzów. Mecz między drużynami FC Porto a Juventusem Turyn. Wiedziałam, że są to czołowe drużyny i na tym moja wiedza się kończyła. Przed wyjściem do kina poczytałam trochę o nich, żeby coś w głowie zostało. Teraz stwierdzam, że zupełnie bez sensu.
Skąd w ogóle zrodził się pomysł, by pójść do kina na mecz?
Opis seansu zrobił na mnie spore wrażenie: „Te najbardziej prestiżowe klubowe zmagania piłkarskie w Europie będzie można obejrzeć w jakości HD (High Definition) zapewniającej najwyższą jakość obrazu i dźwięku!”. Dodatkowo mając świadomość, że grać będą najlepsze drużyny europejskie, myślałam, że będą to niezapomniane wrażenia sportowe. Z tą świadomością szłam do tego kina.
Pomysł wydawał mi się trochę absurdalny
Mecz w kinie – toż to brzmi niedorzecznie. Z drugiej strony, skoro transmitują te mecze w Multikinie, to zapewne im się to opłaca. Spodziewałam się na pół pełnej sali kibiców. W szalikach, barwach drużyn, roześmianych i rozentuzjazmowanych.
Rzeczywistość bardzo nas rozczarowała. Jakość seansu owszem była HD – świetny obraz i dźwięk. Jednak nasz telewizor radzi sobie z tym niewiele gorzej. Na sali oprócz nas było jakieś 10-12 osób. Widać było, że każdy trafił tu z przypadku. Kibice Juventusa i Porto z pewnością nie w kinie oglądali ten mecz. I wtedy mnie olśniło! Przyszłam na mecz do kina dla ludzi! Liczyłam na to, że zostanę zarażona energicznym kibicowaniem. Że pochłoną mnie śpiewy, wspólne okrzyki, przeżywanie. Oczekiwałam emocji, którym się poddam. A tu taka sypialnia…
Bartek też nie wyglądał na mega zadowolonego.
Mecz był nudny, grali bez jakichś spektakularnych akcji, nie trzymali w napięciu. Tak sobie tę piłkę pykali.. Były jakieś kartki, jedna nawet czerwona, były też dwa gole, ale nikogo nie ucieszyły. Jęku zawodu też słychać nie było.
Cóż, eksperyment nam się nie udał. Do tego gdy wracaliśmy spacerem do domu to złapała nas ulewa.
Tego wieczoru tylko piwo było dobre.
Zobaczcie jak nabijają kasę i ludzi w butelkę we Wrocławskiej Wytwórni Figur Woskowych.
Trochę smutno to brzmi… Dobrze że chociaż to piwo wynagrodziło rozczarowanie. Jak na mecz to tylko do męskiej knajpy gdzie jest 1 telewizor, wszystkie oczy wpatrzone w ekran i dużo szklanek z piwem 🙂 Dobra, za meczami nie szaleje ale od czasu do czasu właśnie Ci ludzie o których piszesz, robią całą robotę 🙂
Dokładnie tak, przecież nigdy nie oglądałam meczu dla goli… 😉 tylko dla atmosfery, niepowtarzalnej atmosfery jedności.
Mecze w klimatycznej knajpie nie mają sobie równych. Wyborowe towarzystwo, pokal dobrego piwa, kulturalna atmosfera i nawet podrzędny drugoligowy mecz staje się emocjonującym wydarzeniem 🙂
kiedyś byliśmy na meczy reprezentacji Polski w lokalu prowadzonym i odwiedzanym przez obcokrajowców mieszkających we Wrocławiu. Oni to dopiero nam kibicowali ile mieli sił w płucach
Wciąż lepiej pójść do kina na mecz, niż na Sralaland z Goslingiem xD
no dobra. lepiej też niż na greya ;p
To już oczywista oczywistość xD
Sama idea intrygująca i na pewno warta wypróbowania. Cóż… finał nie porwał, ale i tak gratuluję pomysłowości. Niestety, ale nic nie jest zastąpić emocji, które towarzyszą tego rodzaju imprezom przeżywanym na żywo lub po prostu w dobrym towarzystwie.
już więcej tego błędu nie popełnimy 😉
Jesli chcesz poczuć klimat meczowy, to polecam po prostu wybrać się do baru. Najlepiej poszukać knajpy, w której zbierają się kibice danego zespołu, żeby oglądać mecz swojej ulubionej zagranicznej drużyny – gwarantuję emocje, bo znam to od srodka. 🙂
nie raz się nam zdarzyło. Do kina poszliśmy eksperymentalnie. I klapa.
Oj tam, brawa za pomysłowość! Ważne, że spróbowaliście i wiecie czego unikać, a to wbrew pozorom szalenie wartościowe doświadczenie 🙂
nie da się nie zgodzić 😉
Nudny mecz, mało ludzi, to i emocji nie było. Pewnie gdyby sala była pełna a mecz ciekawy, mielibyście zupełnie inne wrażenia 🙂