Żyjemy w czasach, kiedy dzięki zdobyczom cywilizacji powinniśmy być coraz bardziej samodzielni i samowystarczalni. Staramy się zmechanizować wszystkie czynności, które wykonujemy w domu lub w pracy. Tworzymy urządzenia, które umożliwiają nam wygodne życie. Okazuje się jednak, że historia robi sobie z nas żarty. Potrafimy bowiem przejść pierdyliard leveli w grach komputerowych, ale nie zrobimy prania bez obejrzenia poradnika na youtubie. Jak to się stało?!
Pasożyty XIX wieku
Mają 30, 35 a nawet 38 lat i wciąż mieszkają z rodzicami (będąc w związkach lub po; posiadając dzieci lub nie). Przeważnie argumentują to tym, że wychodzi taniej. Nigdy nie mówią, że z wygody. Twierdzą wręcz, że są samodzielni, bo przecież już kiedyś zrobili rosół albo naprawili kran. Niektórzy z nich, ci ambitniejsi, dokładają się do rachunków. Czasem pomogą mamie zrobić obiad lub odkurzą „swój” pokój wykorzystując odkurzacz z najwyższej półki.
Są tacy, którzy pomieszkują w innych lokalach lub nawet miastach. Jednak nie potrafią tego życia sobie zorganizować. Dlatego w każdy piątek zwijają manatki i jadą do matki. Na obiad, zawieźć brudne ubrania do prania (!), odebrać słoiki z obiadami na przyszły tydzień. Jadą także po prezenty. Na przykład po kupione przez mamę koszule, bo ona lepiej dobierze rozmiar i krój.
Pośmialiśmy się? To nie koniec. Są także i tacy, którzy są już „na swoim”. Posiadają mieszkania, samochody czy stanowiska w firmach, które otrzymali od rodziny. Ale gdy cokolwiek złego ich spotka, nie potrafią sami sobie z tym poradzić i znów u rodziców szukają pomocy.
Kara boska z tymi dziećmi
Tylko ile lat można pasożytować na rodzicach? Czy nie należy im się już spokój i odpoczynek? Może jednak da się ogarnąć tego pralkowego potwora? Nauczyć się gotować ziemniaki? Wprawdzie nie są fit, a lunch można zjeść w pracy, ale może warto? Bo jeśli nam się to uda przed 40-tymi urodzinami, to możemy zadzwonić do mamy i się pochwalić. Ba, nawet zdjęcie wysłać. Jestem przekonana, że każda mamusia wtedy się ucieszy. Do sąsiadki pobiegnie pochwalić się sukcesem.
„Bo ona to lubi”…
powiedzą wszyscy ci, którzy podskórnie czują, że ten artykuł jest o nich. Niektórzy posuną się dalej i chlapną: „Nie chce odbierać jej tej przyjemności” lub „Przynajmniej czuje się potrzebna”. Otóż wyobraźcie sobie, że one tego nie lubią! Pomimo że usługują nam z uśmiechem na twarzy. One mają tego serdecznie dość. Tylko instynkt rodzicielski, coś silniejszego od nich, nie pozwala im odmówić. Bo wiedzą, że jeśli nie kupią temu swojemu 35-letniemu synowi gaci na bazarze to on w dziurawych będzie chodził. I twierdził, że stanowią dla niego ogromną wartość sentymentalną, dlatego ich nie wyrzucił. Nie przyzna się, że nie potrafi sobie majtek kupić. A nie potrafi, raz już próbował, ale one mu na tyłek nie wlazły…
Trochę prywaty
Z okazji Dnia Matki chciałabym podziękować Mojej Mamie. Za to, że pozwoliła mi na popełnienie wszystkich błędów życiowych, które popełniłam. Że była obserwatorem, doradcą, ale nie ingerentem. Dzięki jej postawie mogę z odwagą wkraczać w dorosłość. Nauczyła mnie dbać o siebie zanim to ja będę musiała troszczyć się o nią.
Przy okazji warto też wszystkim Mamom z okazji ich święta życzę śmiechu, dużo śmiechu z ich pociech i cierpliwości w obserwowaniu jak toczą samodzielne potyczki z życiem.
To Ci się ładnie napisało, muszę przyznać 🙂 Kobiety wychowują maminsynków, a mężczyźni na to pozwalają i… mamy takie efekt, jaki mamy 🙂