Każdy Polak wracający z Chorwacji może godzinami opowiadać o swoich wspomnieniach z wakacji. Nie bez przyczyny to jeden z najczęstszych kierunków wakacyjnych naszych rodaków. My prawdopodobnie podpisalibyśmy się pod wszystkimi tymi zachwytami. Jednak mamy też odwagę trochę pomarudzić. Posłuchajcie.
Trasa
Nie wyobrażam sobie lecieć do Chorwacji samolotem. Kraj jest tak piękny i różnorodny przyrodniczo, że głupotą byłoby zrezygnować z podziwiania jego uroków. Jeszcze większą byłoby spędzenie całego wyjazdu w jednym miejscu, u jednego gospodarza, jak robi wielu turystów. Dlatego do Chorwacji wybraliśmy się z Wrocławia samochodem. Jechaliśmy przez Czechy (winiety kosztowały 70 zł), Austrię (winiety kosztowały 57 zł) i Słowenię (winiety kosztowały 175 zł ) do Zagrzebia. Tam spędziliśmy pierwszą noc (swoją drogą nie polecamy tego miasta do zwiedzania, ale o tym opowiemy kiedy indziej). Następnie udaliśmy się do Umag, by przejechać całe wybrzeże Magistralą Adriatycką aż do Dubrownika, a wracając do domu zobaczyć Jeziora Pitwickie. Przebyliśmy około 3300 km. Benzyna kosztowała nas około 1100 zł (wraz z tankowaniem na miejscu). Jak widzicie, jest to chyba najtańsza i najbardziej komfortowa z opcji podróży do i po Chorwacji.
W samochodzie
Podróżując naszym autem sprowadzonym z USA jest wygodniej i…nie wygodniej. Bagażnik i tylne siedzenia to jedna, wielka, nieuporządkowana walizka. Zdarzało się nam jeść w samochodzie, a nawet spać, gdy dopadł nas deszcz. Podróż nie była z góry zaplanowana, dlatego było to także miejsce dyskusji i planów. W przerwach między oglądaniem krajobrazów rezerwowałam noclegi, przeszukiwałam blogi z poradami na temat tego: co warto zwiedzić, gdzie są najładniejsze plaże i dokąd pójść na obiad. Co więcej musiałam też być on-line ze względu na prowadzenie bloga. Drugiego telefonu używaliśmy do korzystania z map Google. Uwierzcie nam, że bez nich ciężko byłoby odnaleźć się w tym górzystym kraju. Hitem okazała się ładowarka samochodowa z dwoma gniazdami USB umożliwiająca ładowanie dwóch urządzeń jednocześnie. Jeśli podróżujecie autem, koniecznie weźcie ją ze sobą. Jest bardziej przydatna niż niejeden gadżet.
Na drodze
Drogi w Chorwacji są dobrej jakości, myślę nawet że często lepszej niż w Polsce. Autostrady są płatne tak jaku nas – na bramkach. Parkingi w miastach, nawet w tych niewielkich, też są płatne. Dlatego wybierając kwaterę na nocleg sprawdźcie, czy posiada bezpłatny parking. Możecie też parkować “na Janusza” przed supermarketami takimi jak Konzum czy Lidl.
Kierowcy w Chorwacji przestrzegają przepisów i w porównaniu do innych krajów bałkańskich – wykazują się dużą kulturą jazdy. Przejechaliśmy prawie całą Magistralę Adriatycką, czyli bezpłatną drogę wzdłuż wybrzeża. Myślę, że jest jedną z piękniejszych, jakie dane było mi widzieć. Co kilka kilometrów wydzielono na niej miejsca postojowe. Dlaczego? Ponieważ cała trasa to jeden ciągnący się punkt widokowy z krajobrazem zapierającym dech w piersi: góry schodzące do morza wsparte malutkimi, urokliwymi kamieniczkami czy domkami… Na dowód pokazujemy zdjęcia:
Jak widzicie dominuje tu jeden wyśmienity krajobraz: góry schodzące do morza. Co więcej, na wielu miejscach postojowych były czyste (a przecież to Bałkany!) toalety oraz ławki czy stoliki piknikowe. Czysto, bezpiecznie i powalająco pięknie – tak było na trasie wzdłuż linii morza.
W Chorwacji zwiedziliśmy:
- Zagrzeb
- Umag
- Novigrad
- Poreč
- Rovinj
- Pula
- Rijeka
- Zadar
- Szybenik
- Trogir
- Split
- Makarska
- Dubrownik
- Jeziora Pitwickie
Plaże
Jest ich niezliczona ilość. Praktycznie wszystkie są ostrokamieniste (dlatego pamiętajcie o obuwiu). Piaszczyste plaże są dużą rzadkością. Tak dużą, że aż żadnej nie znaleźliśmy 😉 Ale podobno są. Miejsca do kąpieli są małe i wąskie, ze stromym zejściem do morza. Okala je krystalicznie czysta woda. Nie da się opisać tego uczucia, gdy stoi się po szyję w wodzie i bardzo dokładnie widzi swoje stopy. Czysta jest nie tylko woda, ale i cała linia brzegowa.
Woda jest też bajecznie ciepła (mówimy o wrześniu). Warunki geograficzne sprawiają, że chorwackie plaże idealnie nadają się do nurkowania, z czego namiętnie korzystaliśmy. Co ważne, są bezpłatne (opłacie podlegać może leżak/parasol). Przy wielu z nich, nawet tych kameralnych, są kawiarenki czy restauracje.
Najbardziej przypadły nam do gustu malutkie, ustronne kąpieliska, z dala od turystycznych kurortów. Szczególnie jeśli gwarantowały widok na góry:
Polacy w Chorwacji
Są wszędzie. Nie chcę przesadzić, ale co najmniej 1/5 aut na trasie wzdłuż wybrzeża jest z polską rejestracją. W wielu miejscach turystycznych występują napisy po polsku, a w restauracjach przetłumaczone na polski menu. Chorwaci pracujący w branży turystycznej potrafią mówić po polsku, czym od razu zyskują sympatię i szansę na napiwek. Nasi rodacy zachowują się w Chorwacji całkiem przyzwoicie, szanują kulturę kraju i nie przynoszą nam wstydu. Piszemy to dlatego, bo podobno Polacy za granicą do najmilszych nie należą…. Gdy Polak Polakowi Polakiem jest.
Noclegi
Noclegów szukaliśmy za sprawą booking.com. Niektóre rezerwowaliśmy z góry, inne na bieżąco, gdy postanowiliśmy zmienić trasę podróży. O całkiem przyzwoite miejsce do spania nawet w sezonie nie ma się co martwić. Przy drodze (lub w innych często uczęszczanych miejscach), na krzesełkach, czatują na turystów zaganiacze z napisaną na kartonie ofertą noclegową (często w kilku językach). Co ważne, nie ma żadnego problemu z wynajęciem pokoju na jedną noc. Płacić można gotówką w kunach (waluta Chorwacji) i w euro.
Pokoje były o różnym standardzie – głównie korzystaliśmy z kwater prywatnych. Większość z nich posiadała mini aneks kuchenny pozwalającym na przygotowanie podstawowych potraw czy kawy. Ceny były zaskakująco niskie, a zwiedzaliśmy Chorwację w sezonie turystycznym. Płaciliśmy za pokój dwuosobowy od 78 do nawet 180 złotych (nocleg na starówce w Splicie w zabytkowej kamienicy – było warto). Pamiętajcie by zwrócić uwagę na standard łazienki. Przeważnie jest bałkański, czyli… prysznic i sedes są w tym samym miejscu i można z nich korzystać w tym samym czasie. Nie rezygnujcie także z klimatyzacji, bo nawet w nocy w Chorwacji jest gorąco. Ważna jest też odległość od morza (a właściwie od plaży, bo mogą to być dwie różne odległości) i czy kwatera jest usytuowana przy ruchliwej ulicy (żeby nie trąbili po nocach). Ceny oczywiście odzwierciedlały jakość, ale nam to nie przeszkadzało. Jesteśmy z tych podróżników, którzy mogą gorzej spać, ale zjeść muszą dobrze.
Jedzenie
Nas nie zachwyciło. Piszę to z pełną świadomością. Owszem zdarzały się dania, które warto były spróbować, ale jeśli ich nie spróbujecie, to wiele nie stracicie. Najbardziej popularnym daniem jest sznycel (ten wiedeński), czyli nic wykwintnego. Co więcej taki kotlet może kosztować około 30-40 zł. Zaskoczyć może nas także to, że gdy zamówimy kotlet to dostaniemy… kotlet. Ziemniaki lub frytki oraz surówkę trzeba oddzielnie zamówić. Wówczas danie obiadowe kosztuje jakieś 80 zł. Myślę, że niejednego Janusza może to wkurzać. Rozczarowani też byliśmy zupą rybną i owocami morza, daniami które kosztowały więcej niż nocleg, a były przeciętne. Prawdopodobnie Chorwaci dostosowują smak dań do europejskich oczekiwań, stąd posiłki były poprawne, niedoprawione, nijakie. Pizza jak pizza – była na każdym rogu. Zdarzały się lepsze i gorsze okazy. Nam przypadły do gustu kawałki pizzy do kupienia w piekarniach. Wraz ze świeżymi warzywami i owocami to było nasze ulubione śniadanie. Nie zapomnijmy też o burku i strucli (tradycyjnych bałkańskich wypiekach), który również w jednych piekarniach był nieziemsko pyszne, innym razem okrutnie byle jakie. Lody w miejscowościach nadmorskich można było kupić co kilkaset metrów. Były dobre. Jednak nie lepsze od tych z Mc Donalda.
W większości restauracji można płacić nie tylko w kunach, ale i kartą płatniczą czy euro. Ceny w supermarketach są o 30-50% wyższe niż w Polsce. Jest tak dlatego, że Chorwacja to kraj, który niewiele produkuje i nie szczyci się rolnictwem. Ich PKB napędza głównie turystyka, stąd ceny są adekwatnie wysokie. Przykładem mogą być wina – rzeczywiście smaczne zaczynały się od 80 zł za butelkę. Tylko rakija (lokalny bimberek bałkański) była i dobra, i tania.
Ludzie
Chorwaci rozumieją po polsku, więc należy uważać na słowa. Dobrze też mówią po angielsku. Bardzo lubią turystów. Są życzliwi i towarzyscy. Być może dlatego, że od rana sączą espresso na zmianę z rakiją (która ma 60%). Wszyscy właściciele naszych kwater dbali o nasze zadowolenie i starali się pomóc we wszystkim. Jedynie czasem nie spieszyli się z załatwieniem czegoś, bo jak większość południowców wyznają zasadę, że to co trzeba zrobić dzisiaj, można też i jutro.
Zabytki
Na adriatyckim wybrzeżu właściwie każda miejscowość, nawet maleńka, jest warta odwiedzenia. Pięknie zachowana architektura i urzekająca roślinność wprowadzają w nadmorski, sielski klimat. Starówki miasteczek i miast są bardzo malownicze, często wykonane z białego kamienia, stylowe i niepowtarzalne. Uroku dodają im barwne okiennice z drewna oraz kwiaty. Wszystko we włoskim (a właściwie rzymskim) stylu. Warto odwiedzać wszystkie monumenty, w tym kościoły i katedry. Planując zwiedzanie Chorwacji, pamiętajcie, że bodajże 7 jej zabytków zostało wpisanych na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO. To coś znaczy.
Koty
Rasowe i nierasowe, maści praktycznie każdej – wałęsają się wszędzie. Można je spotkać nawet na plaży. Szczególnie chętnie spędzają czas tam, gdzie w okolicznych knajpkach intensywnie pachnie rybką i owocami morza. Część z nich jest źle odżywiona, bo karmiona przez nierozsądnych turystów. Na swej drodze często spotykaliśmy porozstawiane miski i resztki jedzenia, które trochę szpeciły przestrzeń. Chorwackie koty nie boją się ludzi. Są bezpańskie, ale tylko niektóre łase na miłość. Myślę, że Chorwacja z pewnością będzie rajem dla każdej Grażyny – kociary 😉
Jeśli jesteście fanami dobrych zdjęć, to zajrzyjcie do naszej galerii Park Narodowy Jezior Plitwickich
Widzę, że wyprawa się udała tyle odwiedzonych miejsc, a zdjęcia plaż i nie tylko cudowne. Aż miło popatrzeć.
Kilka lat temu przerobiliśmy niemal dokładnie taką samą trasę, i też we wrześniu 🙂 Pierwszego dnia dotarliśmy z Wro do Sukosanu za Zadarem. Spontaniczny wyjazd, bez rezerwacji- super wspomnienia! Faktycznie raj dla kociarzy 😀